Zaczęło się od tego, że uwieczniałam wieczór panieński Marty (make up, dzikie ptaki i inne przyjemności :D).
Rok później odezwała się do mnie z pomysłem na zaległą dla niej i Patryka sesję ślubną – gdzieś w naturze, z holi, z wygłupami, ale też z jakimś klimatycznym miejscem.
I tak trafiliśmy do Szklarni w Lesie (napisałam do niej, gdy tylko zobaczyłam ją w relacji Tomka, naszego “rodzinnego foto”) – do cudownego miejsca, tworzonego przez fantastycznych ludzi, gdzie od progu czujecie się jak w domu, przy kawie i serniczku. Polecamy Wam to miejsce, a tymczasem spójrzcie na wyniki naszej pracy 🙂